weszliśmy na salę
skurczeni do ziemi
krzyk paraliżował oddechy
nogi w górę
na boki
oprzeć stopy
zostałem przy głowie
zaschło mi w gardle
na sam widok narzędzi
zasypali mnie pytaniami
czy będę nagrywał kamerą
czy robił zdjecia
byłem w szoku
chciałem uciekać
nie zostawiaj
zostałem
pchałem czołgi
i parłem przez okopy
pierwszy raz
modliłem się szczerze
by spuściła ręczny
dojechała płaczem
byłem dumny
z naderwanym uchem
pogryzioną ręką
całowałem jej usta
oczy i dłonie
wykiprowałaś
jak stara
mam syna
tatuś
Jarosław Baprawski
Jarosław Baprawski
Wiersz
·
18 sierpnia 2012
-
lolaMiłość ?