ten fenomen unaocznił mi się
po zerwaniu z sezonowym Zdzisiem:
że w żółtości nieuchronnej liście
że wieczorem jakby chłodniej – oczywiście
i z festynów znika mgiełką z cukru wata
znak widomy? – to już koniec lata?...
suknie kobiet – z woli własnej – poskromniały
ktoś zamyka bój w regatach szkwałem białym
na straganie – strachem zdjęte – bledną kwiaty
grafomani rzeźbią w smutku poematy
z plaż zbiegają berkowe pogonie
bez odwrotu – to już lata koniec
jeszcze jedno dostrzeżono wczoraj –
gwiazda spada prosto z nieba do jeziora
tam zostaje utopiona w błotnym dnie
może przetrwa przez rok cały?... któż to wie –
a do tego ostygł Zdzisław – jak herbata
wykrakałam? to na pewno koniec lata
znak widomy? – to już koniec lata?...
suknie kobiet – z woli własnej – poskromniały
ktoś zamyka bój w regatach szkwałem białym
na straganie – strachem zdjęte – bledną kwiaty
grafomani rzeźbią w smutku poematy
z plaż zbiegają berkowe pogonie
bez odwrotu – to już lata koniec
jeszcze jedno dostrzeżono wczoraj –
gwiazda spada prosto z nieba do jeziora
tam zostaje utopiona w błotnym dnie
może przetrwa przez rok cały?... któż to wie –
a do tego ostygł Zdzisław – jak herbata
wykrakałam? to na pewno koniec lata