kiedyś marzyłem o obcych lądach
świat wydawał się niczym łupina
zostawiła mnie jedna odeszła druga
na pograniczu upadku i nędzy
wykrzyczałem
mea culpa
zajebane ulicznice
wielkomiejskie paparuchy
gdy wasze matki bujały się z wódą nad meliną
malowałem wam tęsknotę za domem
za tym ojcem de facto
noszącym imię
dominik
i umierałem
ze zgrają przybłędów
ich ból ciągle mnie drażnił
z każdą ciszą było mnie mniej
więc wróciłem do domu
zagrzałem wody
obmyłem stopy wrogom
świat wydawał się niczym łupina
zostawiła mnie jedna odeszła druga
na pograniczu upadku i nędzy
wykrzyczałem
mea culpa
zajebane ulicznice
wielkomiejskie paparuchy
gdy wasze matki bujały się z wódą nad meliną
malowałem wam tęsknotę za domem
za tym ojcem de facto
noszącym imię
dominik
i umierałem
ze zgrają przybłędów
ich ból ciągle mnie drażnił
z każdą ciszą było mnie mniej
więc wróciłem do domu
zagrzałem wody
obmyłem stopy wrogom