Schiza
Sabby Volnievih
Stałeś za mną
Choć nigdzie cie nie było
Czułam, że się czaisz
A może mi się śniło...
Odejdź precz!
Lecz pozostań blisko...
Za twoją śmierć
Oddałabym wszystko
Jednak gdy się oddalasz
Czegoś mi brakuje
To twoja obecność
Mnie definiuje
Wiąże z tobą
Swoją osobowość
Przeraża mnie każda zaistniała
W tej zależności nowość
Mogę się uwolnić
I pozostać sama
Zagoiłaby się być może
Na świadomości rana
Lecz kim bym była
Gdybym cie nie zaznała?
Czy byłabym równie silnie
Z umysłem związana?
Swego czasu pod sercem
Nosiłam kamienie
Było to ciężkie
Lecz i przesłodkie brzemie
Kimkolwiek jesteś!
Czemu mnie wybrałeś?
Za co zdrowe zmysły
Tak podle poszargałeś?
I choć się skrywasz
Oczami wyobraźni dostrzegam twą zamaskowaną twarz...
Nieczysto, aczkolwiek litościwie
Ze mną pogrywasz
Porzuć mnie w końcu
W codzienności padole!
Nie zrobisz tego
Bo ja ci nie pozwolę...
Lecz kiedyś dojrzeję
By zostać sama
Chyba że inna będzie
Wola mego Pana...
Oceń ten tekst
Ocena czytelników:
Fatalny
2 głosy