mieliśmy lejące się noce i trzy czarne koty
spokojnie na palcach przez wodę i kamień
wzburzały fale przekwitłe nad ranem
kiedy nie byłeś we mnie kimś obcym
czy mogę nadal myśleć tak o tobie
skazany na wschodni wiatr znad zatoki
zabierasz mi wyprawy swych skrytych strumieni
prędkich niczym strzały wzdłuż szyi i dolin
gdzie oddałam ci pierwszemu wszystkie zagłębienia
przygryzając wargi jak nadmorskie rośliny
będziesz ciszą
mówiłeś mi we wszystkich naszych łóżkach
podczas przypływu gdy stopy przecinały piaski wybrzeża
przez cienkie ściany brzmienie nie wspólnych języków
plecionych jak kosmyki włosów w warkoczu a teraz
te miejsca stwardniałe od wielu przeszłych wędrówek
nie są już moje
pył wdarł się w ciało i tworzył pustynie
byłeś jedynym znanym mi krajobrazem
a nie chciałam by ten wiersz był o tobie
spijam z siebie światła samochodów to łodzie
podwodne pamiętam dłonie pospieszne i mocne
kiedy ratowałeś mnie po raz ostatni
jak mogę
Nie żadne marne imitacje.
znad zatoki zabierasz mi wyprawy swych skrytych strumieni
wargi jak nadmorskie rośliny
jak nadmorskie rośliny będziesz
ciszą mówiłeś mi we wszystkich naszych łóżkach
podczas przypływu
byłeś jedynym znanym mi krajobrazem
a nie chciałam
by ten wiersz był o tobie
spijam z siebie światła
to łodzie podwodne pamiętam
dłonie
pospieszne i mocne kiedy ratowałeś mnie po
Dziękuję Ce za kolejny wiersz, który można czytać na wiele sposobów:)
Serdecznie pozdrawiam.