Głębiej

IzAzaliz

 

Pada, a więc tonę. Odpływy zatkane.

Strumień czuły jak słowa w uchu ukochanej

głaszcze mnie po łydce, tam, gdzie łapię skurcze.

Płynę przez podwórko, płynę na ulicę,

dzieci mi machają, a ja odmachuję,

choć ich nienawidzę, rym przeżułem w ustach.

 

Pada, a więc tonę, cały parter pusty,

wyszli już na dachy, wpatrują się w niebo

mylą plamki kruków z helikopterami.

A mnie wciąga głębiej, tam w to całe gówno,

które ludzie ciągle wyrzucają z siebie.

Co z ciała to z serca, a z serca – z pamięci.

 

Gdy odejdą wody, świat zarośnie szlamem.

Będę leżał w błocie, nowonarodzony,

trochę bardziej martwy niż wszyscy dokoła,

ale tylko trochę, bo oni już wiedzą,

że rząd ma ich w dupie, że są statystyką.

Wszystko było w ścieku – strach i żal, i nicość.

IzAzaliz
IzAzaliz
Wiersz · 5 września 2012
anonim
  • kamil
    ,,pada, a więc tonę' i myślałem, że pójdziesz z tym leitmotivem do końca, a jednak w połowie drugiej strofoidy jakbyś się rozmyślił i zaczął pieprzyć na chwałę autentyzmu.

    · Zgłoś · 12 lat
  • IzAzaliz
    co znaczy "pieprzyć na chwałę autentyzmu"? bo brzmi fajnie

    · Zgłoś · 12 lat
Usunięto 1 komentarz