w przed dzień sądu ostatecznego
nie mówimy o nienarodzinych dzieciach
które mogłyby nam otworzyć oczy
nie tworzymy pięciolatek w nowoczesnych instytucjach
przy szklanych wysokich oknach
bez panoramy na bezradne miasta
gdzieś koło świtu głaszczesz moje dłonie
twarzą swoje zaciśnięte w pięści chowasz w tajemnicy
chyba boisz się zobaczyć światło
w brzuszyniu zbyt wcześnie odciętym od pępowiny
Dalej - czy to tak bardzo istotne, że okna są szklane? Wysokość jeszcze rozumiem, bo dzięki temu nabierają takiego monumentalnego wymiaru, a wraz z nimi cała sprawa z pięciolatkami. "Bezradne miasta" - a wobec czego są one takie bezradne? Ta bezradność nie ma tu sensu, doki nie powiesz, z czym miasta nie dają sobie rady.
Przy ostatnim dwuwersie coś mi jeszcze nie pasuje, ale na razie nie potrafię się sensownie o nim wypowiedzieć, bo on niby brzmi dobrze, ale obraz, który sugeruje nie bardzo już pasuje do głaskania dłoni twarzą (skoro boi się zobaczyć światło + pępowina, to jakim cudem ma dostęp do dłoni podmiotki? chyba tylko przez skórę, a nie ma tu tego zapośredniczenia). I jeśli mamy brzuch, w którym się pojawia światło, to nie od niego jest odcinana pępowina, tylko tego dziecięcego, z tego co wiem to z samego brzucha kobiety te wszystkie pozostałości raczej "wychodzą".
Popracuj jeszcze, bo dobrze ci się ułożył ten dzień sądu z narodzinami :)