zanim zrozumiesz
że ilość rymów jest w (każdym) języku skończona:
1. napisz z jeden wiersz o cierpieniu
które nie jest jedynie pretekstem dla literatury
2. opowiedz o miłości
co istnieje poza iluzją umysłu
3. utrwal historię stąpania po drodze mlecznej
z bańką na mleko u boku
4. podłóż poduszkę pod kicz
wzruszenia spadającego z któregoś tam piętra
5. nie zawracaj z drogi pragnień
podczepionych pod latawce
6. rozdmuchaj cokolwiek
jeszcze ponad tęczowością mydlanych baniek
7. uwierz w lewitację grawitacji
nawet wbrew logice
8. dzwoń dzwonkami serc bez serca
ze świadomością własnej głupoty
9. ocal bez powodu kilka łez
tych w postaci lodu
10. wspomnij starą kołysankę
ale zaraz po przebudzeniu –
może będziesz sobą –
niektórym udaje się z tym zdążyć
co istnieje poza iluzją umysłu' - odrobinę trąci kiczem. Iluzja, umysł i do tego miłość w jednym zdaniu zaraz obok siebie to spore niebezpieczeństwo;). Nie pasują mi też za bardzo rymy i momentami te zdania dopowiadające są po prostu zbędne. Rozumiem, że chciałaś zachować formę, ale momentami warto się zastanowić, czy nie psuje całości.
Podobają mi się jednak niektóre obrazy, jak np. ' utrwal historię stąpania po drodze mlecznej
z bańką na mleko u boku' albo 'podłóż poduszkę pod kicz wzruszenia' ( i np. tutaj ciąg dalszy niepotrzebny). Momentami jest ciekawie i ładnie, dlatego czasami dla takich momentów warto nawet zrezygnować z paru innych, które mogą okazać się jedynie balastem.