Ciemny, brudny, zadymiony bar,
Śmierdzi, a facet na fortepianie
grać umie, ale ze śpiewem trochę gorzej.
Choć "trochę" to chyba złe słowo.
Ten zimny, zapuszczony bar,
kochanie, to w końcu nasz dom.
Więc nie ma co narzekać
I zapal ze mną jeszcze jednego papierosa
I weź jeszcze łyk piwa
I z uśmiechem na ustach posłuchaj
jak facet na fortepianie gubi rytm.
I wali w klawisze z szaleństwem na twarzy:
Ta ta ta ta ta ta tam!
Hej, przecież ktoś mądry powiedział, że
to fortepian jest pijany, a nie on,
więc, kochanie, nie ma co narzekać.
Pijaństwa fortepianów w końcu nie da się opanować.
Ciekawe, gdzie w tym lokalu jest wyjście.
A własciwie nieważne.
Kto by się tym przejmował.
Ważne żeby wiedzieć gdzie jest ubikacja,
z brudnym, pękniętym, ciemnym lustrem,
w którym wszyscy przeglądają swoje brudne mordy,
I cieszą się do własnego zarostu.
Tym szaleńczym rodzajem radości.
Więc, kochanie, nie przejmuj się co
Twój tatuś by powiedział.
Tylko chodź no tu do mnie i przytul się
A o jeszcze jedną kolejkę poproszę
barmana, na którego wszyscy mówią
"Fortuna", bo jest Grekiem
i zarabia mnóstwo szmalu na napiwkach.