Wiesz?
Spojrzenie jak to chyba mi nie sprzyja,
komuś cię ukradłem, choć byłaś niczyja.
Nie wiem czy cię chciałem,
nie miałem cię w głowie
i on ciebie nie pragnął,
ale był przy tobie.
Czuję się jak złodziej,
choć jestem niewinny.
Wiem, że tamten wieczór był od innych inny.
Gdzieś się spotkaliśmy
w gąszczu słów i wspomnień,
wszystko się zaczęło jakoś niepozornie.
Lecz wszystko jest dobrze, wszystko między nami,
splątani przyszłością, zwarci marzeniami
stoimy przed tyglem niepodjętych decyzji,
unikamy kłopotów i na drodze kolizji.
A starczyło pięć minut, gdy spuściłaś mnie z oka
a pojawił się tamten i na zębach posoka.
Gnijący od środka, na zewnątrz toksyczny,
z pewnym siebie głosem i uśmiechem ślicznym.
Łudził się, że wygra, że pstryknie palcami
i jak pyłek zdmuchnie to co między nami
i runął na ziemię,
spadł na dół jak Ikar,
utonął na zawsze w odmętach chodnika.
Wiesz?
Takie spojrzenie nie raz mnie dosięgnie.
Nie jeden już Ikar trwał przy tobie wiernie,
lecz ja, nawet gdy spadnę i tak cię dogonię,
choćbym miał się uczyć
pływać po betonie.
,,choćbym miał się uczyć
pływać po betonie" - a może pływania po betonie?