Obłąkany

rogoz

 

Błąkam się bez celu
jak amen w pacierzu,
błąkam się po kątach,
błąkam po zakątach
przykątach, nakątach, podkątach
i wykątach
też się błąkam.

Krótkie nogi ma
to moje błąkanie
pożera codzień mój
zapał ze śniadaniem
i ani śniadania
ani pracowania,
ani latania,
tylko błąkania.

Błąkam z tęsknoty,
błąkam klamoty,
błąkam meble
zwierzęta
psy koty jelenie
błąkam i walenie,
małe duże,
grube chude
czarne błąkam
oraz rude.

Żyć nie umiem
z tym błąkaniem
pić nie mogę
z zakazaniem
i miast dobłąkać
się do celu
widzę wciąż
pagórków wielu.
Górki pchają
znów błąkają
i od nowa z opętaniem
wracam do się z mym błąkaniem.

Czekam dnia
gdy wrócisz wreszcie
zamkniesz okno
tak na szczęście.
I ukrócisz
z roześmianiem
w ustach swoich
me błąkanie.

Gdy powrócisz
mię zastaniesz
szalonego
z mym błąkniem.

rogoz
rogoz
Wiersz · 7 listopada 2012
anonim