Anioły szare, błękitne i bure,
płaczą znad nieboskłonu ciepłym chórem.
Nucą pieśni stare i zapomniane
od dawna niechciane, nieodwiedzane.
Popychają do ruchu wszechświata maszynę
i chmury kierują na drogi właściwe
i potokom nadają kierunki zawiłe
i śmierć przynoszą. Za życie. Za chwilę.
Złotem otoczeni, pieśniami i żalem,
długo szukają siebie z zapałem,
a świat ich stawiają świeczki i bale
skąd muzyki słychać dźwięki wspaniałe.
A gdy płyną w powietrzu nad uchem człowieka
szeptając doń pieśń, co życiem ocieka
i żyć każe temu, co je poniechał,
zazdrosna pojawia się w oczach iskierka.
Bo oddaliby skarby wszechświata całego,
by zostać człowiekiem i kochać innego.
Lecz trwają w nicości, przed siebie wpatrzeni,
gdyż nie ma równie samotnych istot na Ziemi.