rybik

Artymowicz anDUCH

 

 

robaki są znośne gdy mają kapelusze mogę wytrzymać

z robakiem w kapeluszu z muszką owocówką nawet w jesień

póki co żłobię bruzdę na zawsze

dotykam kobiety księżyc jak portal żre moje włosy

na głód dobre są moje nasiona ale nie na wieczny głód

orgazmu póki co żłobię bruzdę na chwilę jak zdziwienie

od kwiatu mam twarz to nie jest twarz to nie jest krew

Twojej myśli o mnie nie sposób zapamiętać

póki co żłobię bruzdę bez siebie tonącego

uderzony na odlew jak rybik ale w kapeluszu

 

 

                                                                             8/9 lis 2012

Artymowicz anDUCH
Artymowicz anDUCH
Wiersz · 9 listopada 2012
anonim
  • Mithril
    "nieno" czemu nie, czemu nie.....................tekst tyle samo wnosi czytany od tyłu, co od "przoda" - się znaczy on uniwersalny taki...

    · Zgłoś · 12 lat
  • Puszek Pigmejski
    Nie sądziłam, że gdy pojawia się rybik, może być ładnie.

    Całe mnóstwo, zdziwień na chwilę, bruzd na zawsze.
    Głodnie nieustannie...

    Niech czytają jak chcą, ja czytam z upodobaniem.

    · Zgłoś · 12 lat