W imię Boga

Mariposas

naprawdę nie chciałam wymuszonych uśmiechów w pośpiechu słów i zawiązanych oczu w obliczu słowa kocham naprawdę nie chciałam zostać bez ręki bo bez serca byłam już dawno zanim ojcze nasz przypomniał o rzeczy tak cennej dla mnie o mojej mamie żeby jego ciało chociaż gniło żeby chociaż padliną zwane było żeby jego serce jeszcze biło Daj Panie, żeby tylko nic go tu nie sprowadziło bo... ja naprawdę nie chciałam robić nikomu krzywdy a tato mówił że będę nikim a więc byłam a Ty wszystkim, co miałam więc i to stracić chciałam by ku niebu dążyć z mieniem naznaczonym ku chwale jedynego cierpienie, trwoga w imię Boga szum w głowie nie majątek nie miłość nie dobro nie litość lecz cisza wewnętrzna i pustka tutaj usta zaszyte okna niedomyte bo od czego jest czyściec naprawdę nie chciałam ręki posunąć ku pętli błędnego koła kilku listów alkoholu noża nie mam wszystkiego małe nic przypomina o sobie depcząc po głowie po odstawieniu modlitw w tabletkach i nędzna regułka powtarzana co roku w dokumentach czy w porządku... i ktoś nieznaczny zadzwoni czasem pokrzyczy, popłacze zapyta także o to samo co w papierach mu podają by upewnić się czy nie zwariował świat
Mariposas
Mariposas
Wiersz · 9 listopada 2012
anonim