Lata temu zatarłem oczy niebieskim,
ale nie fasadą tęczówek, lecz pigmentem świata
który osiadł rosą na twarzy.
Błękit to dzień w obcym mieście.
Tam potwór sygnalizacji patrzy i o chodnik draskę
zapalam się by zgasnąć.
Granatem dławie się, gdy nie mogąc odnaleźć słowa
zawijam się w milczenie Boga.
Pruskiego błękitu ziewam węglem.
Mam usta pełne rozpaczy robotniczych dzielnic.
Wypluwam je by rozetrzeć butem ich krzyk.
Fiolet to twoja miłość. Oddychasz cukierkową śmiercią
a dzień z tobą to pszenna sielanka
chłopskiej głowy.
Ultramarynę słyszę, kiedy syberyjski jar
woła mnie siną obłością
jeleniego ścierwa.
4 kolor świata.