Te ręce zna każdy
jedna z nich bezwładna jeszcze
wskazujący palec dopiero co się dźwiga
nadgarstek z trudem utrzymuje ciężar dłoni
jakby to był kamienny motyl o wilgotnych skrzydłach
który nie umie latać tylko schnie
czeka
druga przedramię ma przełamane błyskawicą
czarną jak blizna
dłoń obciąga ciepła prawie żywa skóra
widać każdy mięsień
wszystko drży
palec stanowczo celuje w swojego bezwładnego brata
i oto uśpiona dłoń nabiera życia
chwyta kamień
zaczyna posługiwać się igłą i garncarskim kołem
łapie patyk
ryje nim na glinianej tabliczce
spisuje swoje myśli z czasów letargu
a potem sięga po miecz
karabin
bat
nóż
co najciekawsze
obie dłonie nigdy się nie połączą
chociaż prawie stykają się czubkami palców
między nimi jest mimo wszystko
kilkucentymetrowa przepaść
gdyby tylko Adam mocniej wychylił się do przodu
a chmura Boga zdołała podpłynąć odrobinę bliżej...