nie ma trąb ani znaków boskich na niebie i ziemi
oto zostałeś wybrany do orszaku Pana
otwarte okno smuga światła
w niej tańczące drobinki kurzu
szczupłe palce Mateusza obracają monetą
w gospodzie dzień jak codzień
nagle
nad stołem zawisa stwardniała dłoń Cieśli
słychać oddech
stłumiony nieśmiały
Mateusz podnosi wzrok
tak jestem przecież mnie wołałeś
moneta zaczyna parzyć żywym ogniem
i Mateusz wstaje posłusznie drepcze za Cieślą
być może oślepiło go słońce może był pijany
dał się wyłuskać z tłumu jak tłuste nasionko
a może już wcześniej słyszał w sobie głos
ale nie wiedział skąd dobiega ani do kogo należy
Strudzony Cieśla wędruje od gospody do gospody
a w każdej siedzi Mateusz liczący pieniądze
nie na każdym wrażenie robi pokaleczona drzazgami dłoń
i oczy mówiące "Pójdź za mną"
czasem Mateusz woli pełznąć za wężem
by przy drodze ukąsić Cieślę w obnażoną stopę
za wyrzuty sumienia i sondowanie duszy
spowiedź osobistą lekcje katechezy
nie wie jednak że Cieśla
jest odporny na wężowy jad
i nawet słaniając się będzie wołał
Mateuszu
Mateuszu
pójdź za mną