Bogdanowi P.
Nie wypada umierać z błahego powodu,
Rozważając sumiennie własne przerdzewienia,
Gdy można poprzecinać kilka drobnych wrzodów
I zapaść w senną smugę, choćby przy bergeniach.
Ziarna piachu nas gniotą, uwierają przestrzeń,
Jest krzyk którego nie ma, cisza która krzyczy,
I bezbronna samotność nienazwana jeszcze,
I nadzieja na którą możesz zawsze liczyć.
Przez ten ból otorbienia tylko jakoś przebrnij,
Rozłup wiązadła konchy i z bezkształtnej masy
Dobądź na światło dzienne połyskliwe perły;
A rany pulsujące brzasków ściegiem zaszyj.
Z własnych skrzydeł-widziadeł można mieć zabawę;
Przecież nie wiesz do końca, kto jest perłopławem.
.
.