Kiedy nędzarz umiera, a śmierć swoje proso Sypie mu na przynętę,
by w trumnę szedł boso,
Na moich nogach trupięgi z tektury dla nieboszczyków
nie mam innych więc pójdę w nich grudniową nocą
może dojdę do stratowulkanu Haruna w dalekiej Japonii
zobaczę szczątki wojownika ubranego w swą zbroję
opodal którego niemowlę pod dużą warstwą popiołu wulkanicznego
ślad uśpionej bytności utrwaliła masa piroklastyczna
zostali unieśmiertelnieni
w swej heroicznej próbie przetrwania
zapłakałem nad losem człowieczym pojawiła się ostatnia myśl
o onirycznej górze gdy upadłem twarzą do ziemi
i już nic nie czułem między mną i śnieżnym puchem
nie zdołałem ocalić dziecka ze snu
Ciekawa dyskusja z mistrzem, a w zasadzie podjęcie jego kroków w subtelniejszy sposób, bez tupania. Więcej u ciebie takiej hm...takiego rozpaczliwego zrezygnowania, mimo podjętej wędrówki. W końcu z trupięgami to już niewiele możemy zdziałać.