cicho, cichuteńko
słyszałem łoskot dębowych ław
przypatrywałem się
w sercu moim
monstrancji
cicho, cichuteńko
o rozum prosząc
myśli uciekły daleko
cicho, cichuteńko
nie otwierałem oczu
w dziwnym dla mnie błogostanie
zrozumienia pragnąc
dusza
niespokojna krew
mózg
nie wiem dlaczego dobra chwila chorą goniła
drżenie
lęk
krótkotrwała histeria
spętane nogi
cisza stała się okrutna
nagły trzask drzwiczek kaplicznych
ton słów starczy za mną
zapomniałem o Tobie...
słyszałem łoskot dębowych ław
przypatrywałem się (…)
(…) w sercu monstrancji
cicho, cichuteńko
(…) o rozum
myśli uciekły daleko
cicho, cichuteńko
nie otwierałem oczu
w dziwnym dla mnie
(…) zrozumienia
(…) dusza
(…)
niespokojna krew
mózg (…)
nie wiem dlaczego dobra chwila chorą goniła
drżenie
lęk
krótkotrwała histeria
spętane nogi
(…)
(…)
cisza stała się okrutna
nagły trzask (…)
ton słów starczy za mną
o Tobie
(…)”
To że usunąłem, czy zaznaczyłem nie znaczy, że nie może być – pewnie i by nikomu nie przeszkadzało, ale w momencie „modlitewnym” należałoby unikać patetycznych środków, które są niewiarygodne – synonim jeden-drugi, przemalowanie, wersyfikacja…………odchudzenie i poważne potraktowanie tematu – poważne, a nie górnolotne, może i coś da…
chwyć szanta się za opiekę nad zwierzętami
A przy okazji, Grześ tez zauważył, że jednak zdania mamy inne, więc?
No i Grzesiu, w większości podoba mi się Twoja poezja jak pewnie wiesz, jednak w tym wypadku sie z Tobą nie zgodzę, a już na pewno nie w tym,ze to co proponowałam bliższe jest prozie, bo co jak co ale akurat poezji idącej w prozę- a tej współcześnie mamy wiele- ja nie trawię.