złożone obietnice
suszą się
na trzepaku wybrakowanych słów
niewypowiedzianych pominiętych i tych z którymi mijam się
co dnia, bo często się mijamy
ja nie jestem matką
boską bezimiennym kopcem w suchym lesie
bez jagód jest moja myśl
wciągnij to
daj się wciągnąć stracisz mózg
wstęp dla odważnych wstęp dla
obłąkanych
dla tych chłopców jak krople potu
ściekających w dół i trzy metry muru
powiedz cześć swojej matce
pozdrów z celi ona łka
ja nie jestem twoją kurwą
chociaż biorę
kwiaty płatkami ich ostrymi korytarzami
z dziwacznymi zakrętami
labirynt kosmosu w jednej róży
w której jest moc
nie wywąchaj zła
może na imię Ci Pablo
a może Paweł a może nie
masz wyrzeźbiony smutek na twarzy i kocham
ciebie za to, żeś jest
że nie podróżujesz za mną
a rozcinasz i pożerasz
że jesteś Saturn
a ja jestem Twój syn
złożone obietnice
suszą się
na trzepaku wybrakowanych słów
niewypowiedzianych pominiętych i tych z którymi mijam się
co dnia, bo często się mijamy
ja nie jestem matką
boską bezimiennym kopcem w suchym lesie
bez jagód jest moja myśl
choć i tu się zastanawiam czemu akurat taka przerzutnia? Co ona Ci daje?
dałoby się z tego wyłonić tekst,...........................tylko trzeba by odchwaścić z zapchajdziur
Zaznaczam więc tylko, że byłam i czytałam. pozdrawiam
PS
Przyznam się jeszcze, że nad tym wierszem nie pracowałam, tylko z marszu -napisałam i wkleiłam tu, żebyście mogli zobaczyć, skomentować, ocenić,
Pozdrawiam;)