samotność z nadzieją na sprzyjający wiatr

pizzaboy

 

wicher zawiewa zbocze ciemnej szklanej góry 
zahipnotyzowani wdychamy obłudę 
ponury chłód poranka rozgrzewa plugawość 
nadbagaż mrocznych wspomnień czyni garbatymi 

ślepo brniemy w nicość iluzja światłości 
ocean wspólnych tęsknot dryf obcych pomówień 
wydziedziczamy siebie ogrodzeni fosą 
rezerwacja na piekło brak etykiety vip 

naznaczeni brzemieniem potomni Syzyfa 
lustro królowej śniegu okruchem w oku 
cierpkie tarcie rozpala wywołując dreszcze 
trwałość śnieżnej bielizny obnaża ułomność 

jedyna perspektywa eteryczna podróż 
nasz eden Morfeusza prostujemy skrzydła 
przy ugiętych kolanach pozwolenie na start 
wzlatując budzimy dzień niecierpliwe słońce

pizzaboy
pizzaboy
Wiersz · 13 stycznia 2013
anonim