wicher zawiewa zbocze ciemnej szklanej góry
zahipnotyzowani wdychamy obłudę
ponury chłód poranka rozgrzewa plugawość
nadbagaż mrocznych wspomnień czyni garbatymi
ślepo brniemy w nicość iluzja światłości
ocean wspólnych tęsknot dryf obcych pomówień
wydziedziczamy siebie ogrodzeni fosą
rezerwacja na piekło brak etykiety vip
naznaczeni brzemieniem potomni Syzyfa
lustro królowej śniegu okruchem w oku
cierpkie tarcie rozpala wywołując dreszcze
trwałość śnieżnej bielizny obnaża ułomność
jedyna perspektywa eteryczna podróż
nasz eden Morfeusza prostujemy skrzydła
przy ugiętych kolanach pozwolenie na start
wzlatując budzimy dzień niecierpliwe słońce