przysiadła na łóżku
próbuje ukołysać
nie słucham wzdychania
powoduje przeciąg
a miał być elementem współczucia
błogosławię oddalające się kroki
jestem sam ze sobą
w sobie
bez ciebie
ostatniej kobiety z którą
dałem radę się kochać
liczę smugi reflektorów
które przebiegają ścianę
leniwie spędzam policzoną rogaciznę
w dolinę pachnącą poranną kawą
jest pocałunek kobiety
wiekowa ciotka pieczętuje nim czoło
przegarnia czuprynę
przesiadam się z łóżka na wózek
jak z podmiejskiego na intercity
za oknem świeżo kupiony śnieg
w ramach premii na gałęziach
zakwitły wróble