pochodzę z sierra madre jestem zwykłym rolnikiem
władcą gór w swojej warowni
wysłałem współpracowników nad rzekę rio grande
do juarez by opanowali miasto
najcenniejszy klejnot drogę na północ
most przez który przechodzi tysiące ton
dla koneserów zakazanych uciech
w strefie przygranicznej nakazałem stosować taktykę
„srebro albo ołów” dokonują egzekucji
strzałem w potylicę wesołych świąt dziwko
skończysz w beczce z kwasem
podobnie jak trzystu innych rozpuszczonych
po których pozostało jedynie mgliste wspomnienie
koniec to początek walk o następstwo tronu
obcięte głowy smoka odrastają jestem na liście
najbardziej wpływowych ludzi magazynu forbes
znam wszystkich u szczytu władzy
bo to ja nimi w podróży do piekła zawiaduję
do mnie się modlą wyznawcy
przyznam się "bezbicia", że niejednokrotnie wystarczy mi wielopłaszczyznowość lub po prostu surrealistyczne - zastosowane przez ciebie - środki wyrazu, aby na przekór logice przy takim tekście zostać
jeszcze jakieś 7 lat wstecz podchodziłem do twoich cieni jak pies do jeża - nadal towarzyszy mi ostrożność, ale na dziś mam trochę więcej śmiałości
z czym powyższy mi się skojarzył, to już wiesz - jeżeli książki nie zgłębiłeś, to polecam:
"Zasadzamy się na przykład na Ticos, którzy usiłują przemknąć się ścieżką, i ich podskoki, kiedy kula świszcze im koło ucha, powodują wybuchy śmiechu. Wszyscy czworo jesteśmy dobrymi strzelcami, i kiedy jesteśmy na haju, urządzamy konkursy, kto strzeli bliżej faceta: kto trafi, przegrywa!"