Terror
Te wyjęte
z płuc przez wargi
nasączone kwasem rzadkim
kwasem, który ciało spala
od stopy aż do włosów cala
One płyną poprzez żyły
od narodzin w nich krążyły
wypełnione w brzegach rosną
budzą świt jak kwiaty wiosnę
Już ucieczki nie ma wcale
ruszamy się ospale
ruszamy się ospale
Świat się topi od ich mocy
strach odczuwa patrząc w oczy
łamią myślą kości pręty
walą w nie jak w instrumenty
budzą gwiazdy okrojone
z blasku były tylko one
regularne bicie serca
maszynę tę nakręca
maszynę tę nakręca
W rytm szalbierzy
w bezwzględności
żyją w nas od dorosłości
buntownicze, winnych karzą
stają się wolności strażą
wciąż wbijają w kościół zęby
gryzą chrzest i sakramenty
uderzają, bum, w dzwonnice
w kark lecą szubienice
w kark lecą szubienice
Rozpalone od mnogości
krzywd wprawiania możliwości
terror w zakamarkach pulsu mieszka
od narodzin aż do grobu
na łaskach niepokoju
na łaskach niepokoju
Pozdrawiam
"Te wyjęte
z płuc przez wargi
nasączone kwasem rzadkim
kwasem, który ciało spala"
preludium godne wejścia między strofy:
"a na drzewach zamiast liści
będą wisieć komuniści"
...........................albo
"najlepsza na świecie
jest miłość w klozecie"
itp-itd
Pozdrawiam