Ach! To był cud, aż odmłodniałam
kiedy we wrześniu zakwitł maj
wonią magnolii zamieszał w głowie
przez moment wiosną pachniał gaj.
Musiałam długo spacerować
nie chciał wywietrzeć obłęd ten
śmiesznością trącił, lecz korciło
w ogonie życia ponieść tren.
Latka w spokoju szły bezbarwnie
debet na koncie wywrócił dzban
a tu maj w głowie, zwierzęce żądze
wzdechy, przydechy, umizgów czar.
Instynkt zasłony z oczu zdzierał
brak ci odwagi… szeptał zajadle
nudnej stagnacji bronił, sknera,
to tylko wiosna, słabość, chwila…
z jesiennym liściem dopadła nagle.