Zaprosiłem Demony Przeszłości na podwieczorek,
Nalałem im ciepłej kawy z miodem do filiżanek,
Poczęstowałem jabłkowym plackiem,
W to senne popołudnie pełne szczebiotu ptaków,
I złowrogiego warkotu os.
Zaprosiłem Demony Przeszłości i usiedliśmy na tarasie,
W dymie papierosowym zaczynamy rozmowę,
Jak z dawno niewidzianym przyjacielem,
Słodko sączą się słowa – puste skorupy myśli,
„Piękną pogodę mamy, niedługo lato”
Zaczynam nieśmiało, a one kiwają niepewnie łebkami.
Zaprosiłem Demony Przeszłości, a one jakieś takie smutne,
Zupełnie nieswoje, siorbią nieśmiało tę kawę,
„Nie masz do nas żalu?” pytają anemicznie,
„Nie, nie mam żalu, bo dzięki wam jestem,
Tym kim jestem. Jedzcie ciasto, póki ciepłe”.
(2010)
A te inne demony, jak sądzę chodziło Szancie o smutki, bóle, zawody, krzywdy itd., jasne że można oswajać, pewnie nie jeden terapeuta tak zaleca. Mnie to się widzi raczej jako rozprawienie się raz i na zawsze, zamiast takiego picia herbatki ;)