jesteśmy tak daleko od słońca
że bramy wioną arktycznym przeręblem
krany duszą się śliną
kule nie dolatują celu
więc oprawcy ręce zgrabiałe chowają w kiermany
latarnie brylą się w kwiaty
sypią się potrącone złotym soplem w chodnik
mój śmiech zamarzł metr nad policyjnym kogutem
wilki wybiegły, chcą go złapać, rozbić, zapobiec
krzyczą :
ZŁAPAĆ - ROZBIĆ - ZAPOBIEC
dyszą :
ZŁAP...ROZ...ZAPOB ...
warczą:
ZŁAROZA !
zimno wybuchło rtęcią w termometrze
coraz niżej skaczą
coraz głośniej dyszą
coraz ciszej warczą