(z rozpoczętego cyklu pt. woda, ogień, ziemia ziemia, powietrze i kobiety)
wiersz imieninowy
dla Agaty Piechowskiej
gdy gwiżdże czajnik – pies na niego szczeka.
szczeka bo gwiżdże. a pies nie widzi twarzy.
na stypie na weselu na drodze pod górkę
za maleństwem gęsiego pod upadek pod toast
na miękkim prześcieradle na którym nasiąkasz zapachami
jak igliwie –
przeklinając na światło gwiazd i światło pełni i wszelki wypadek.
w pełni odrzucona jak habit prostytutki
jak George Foreman w zderzeniu z motylem
jak rosyjska władza w rosyjskiej prozie czytanej
na przystanku – gdzie uśmiechasz się
z kolei gdzie śliskie tory z przymarzniętą twarzą
i z ust wydobywa się dym nie duch.
i na hodowli tytoniu na pośladkach roztańczonej murzynki
na giełdzie czy na pryczy gdzie wącham twoje kolczyki
które podałaś mi pod stołem na comiesięcznej wizycie
którą nazwano miesiączką –
podczas drgań i zawirowań kosmosu. gdy bierzesz mi do buzi
i razem z jękiem którego nie usłyszysz ale jest gdy cofam
powietrze i wtedy gdy odchodzę jak apetyt
i wkład długopisu. gdy rozpisuję się palcem w rozsypanym
cukrze. na blacie na piecu na obrazie na resztkach
na nie swoich książkach –
pod wpływem lekarstw których jak mówi pewna pani
nie wolno przepijać alkoholem. pod wpływem uderzenia w skroń
(nawet tęsknotą) młotem piersi zakończonej nieskończonym sutkiem.
pod wpływem odwilży która w końcu zatopi nasze miasto.
pod wpływem judasza –
przez którego to obserwuję sąsiadów zbiegających ze schodów
za psem którego sierść ma kolor blizny (jak zimno
jest fioletowa)
i na końcu i na początku beze mnie na szczęście
na zdrowie na nieistniejące muchy nad nieistniejącą głową
która ścięta nie toczy się w pończochy
opuszczone celowo na scenie
na krześle w rozepchanej jak walizka
kamienicy – mały medalik
oderwany jak symbol w wierszach siwego.
gdy poeta śledczy skrada się za plecami poety rozstrzelanego
podczas gdy to zdecydowanie wędrówka schizofrenika.
na wieczorku zapoznawczym z obłędnie złą poezją która
nikogo nie obchodzi. nawet gdy za stołem siedzi
jak sosna Andrzej. a o sobie nie piszę z wielkiej litery –
bo uwierz mi nie ma wielkich liter.
i nie chcę obrazić twoich ambicji ale jest tylko literatura.
którą możesz zmieścić w pudełku i wysłać kazachom.
więc również na poczcie gdzie twoja siostra oblizuje palec
i nie wkłada go między nogi tylko przewraca kolejne kartki
podczas gdy ty dochodzisz w śniegu
i umierasz jak kura
i spuszczasz się na piersi upadasz zaciskając palce
na siatce na sercu na mojej prywatnej melioracji żył
na spadku ciśnienia i dławisz się ością a mnie w tym
nie ma żeby powiedzieć "przegryź chlebkiem"
w niewypowiedzianych słowach i transferze danych
z centralnego komputera w rzymie. na prowincji
gdzie częściej widzi się jahwe i policjanta i reżysera
niż demiurga. niż sępa. niż niewyspanego Darwina.
gdzie słychać skrzypienie kółek. gdzie leżą zwłoki.
gdzie rozkładają się szczury.
gdzie piszę wiersze. czyli wszędzie.
może tego nie wiesz
TAM ZWYCIĘZCA BIERZE WSZYSTKO
3 lut 2013
"a o sobie nie piszę z wielkiej litery –
bo uwierz mi nie ma wielkich liter."– !!!
cukrze. - ROZPISUJE?? CZY ROZPISUJĘ?
i razem z jękiem którego nie usłyszysz ale jest gdy cofam
powietrze i wtedy gdy odchodzę jak apetyt
i wkład długopisu"., także to, co koleżanka poniżej zauważyła i też "więc również na poczcie gdzie twoja siostra oblizuje palec
i nie wkłada go między nogi tylko przewraca kolejne kartki
podczas gdy ty dochodzisz w śniegu
i umierasz jak kura"
Dzięki - poprawię - ale dziś dam Wam nowy tekst - a mam mało czasu przy kompie - pozwól, że naprawienie odbędzie się później !
*
Książniczko - zawsze jesteś dla mnie taka dobra - aż - co powiedzieć - ściska ! Dzięki, że masz dla mnie czas - nawet wtedy gdy robię Wam na złość i dodaję coraz "inne" !