wdech

piotr binkowski

zioniesz jakbyś chciała spopielać

słowa grzeją mnie do boleści

zlew zwariował i kapie

tobie też włosy plączą się w krzesłach

 

zabawne jak to wszystko urosło nawet karty

wskazały że muszę coś zmienić

inaczej rozpruję sobie głowę

(rzeczywiście już czuję jak pulsuje w niej plusz)

 

tymczasem odkrywam że sam sobie jestem definicją

i zaczynam się do siebie modlić

dziwnie to czuć jakby być łaskotanym

w takich warunkach maszyny szaleją

jak myszy planujemy ucieczkę z tego nieszczęsnego miejsca

zanim wejdzemy między zęby kół i drążyć tunele w ścianach

chowamy się po kieszeniach z całym dobytkiem

żegnanie rzeczy to dla nas problem

pociągniemy je ze sobą gdziekolwiek

jakkolwiek byłoby to niedorzeczne

 

zrzekamy się miejsc w tym miejscu

chodząc po podłodze wyobrażam sobie że to wielka czaszka

pod którą pracuje mrowie układów

żegnam ów hurkot zgrzytem kości

piotr binkowski
piotr binkowski
Wiersz · 4 lutego 2013
anonim
  • Paulina Wielbicka
    czytam drugi raz - to dobry znak, ale wrócę jutro o poranku :)), jestem zaintrygowana, pozdrawiam

    · Zgłoś · 11 lat
  • piotr binkowski
    miło mi intrygować:)

    · Zgłoś · 11 lat
  • Paulina Wielbicka
    ostatnia okej, pierwsza też :). Drażni mnie nadużywanie I os. l.p. tak nachalnie - np. tymczasem odkyrwam że sobie jestem definicją - wystrarczyłoby, następne dwa wersy przerobiłabym, bo są rozlazłe. dalej - wyrzuciłabym i ("zęby kół i drażyć tunele), chowamy się w kieszeniach z dobytkiem ( całym jest zbędne), a ta czaszka i początek mnie intrygują dalej :))

    · Zgłoś · 11 lat
  • piotr binkowski
    bardzo mnie to cieszy:) a nad rzeczami, na które wskazałaś, już pracuję. dzięki!

    · Zgłoś · 11 lat