za oknem kraków albo chuj wie co zresztą
pociąg nie przyjmuje przeprosin a ty
kiedyś mówiłaś że prosiłaś o deszcz
dziś rytmiczne dudnienie - a jakie ma być?
konduktor ma do nas znów coś nieoczywistego
bileciki poproszę
a ja wolę twoją giętką linię skóry przekraczać
jak linie demarkacyjną wolę się zapominać
by potem dostać kulą od jakiegoś wietnamczyka
siedzi obok rozwiązuje krzyżówki mówi że utyka
właściwie to nie mówi tylko twarz ma tak
opisaną
jak hasło w jego krzyżowce krótko i na temat
ostatnia u fogga na n. co ma piernik do.
najpopularniejszy polski czołg sto dwa.
mówisz że widzisz w tym sens że to wszystko się zbiega
jak tory do stacji jak kalendarz to nie przypadek
że dziś niedziela
że wietnamczyk ma na koszuli wiatrak
a konduktor jest łysy no cóż zdarza się
za oknem zdarza się. zdarzają się ludzie
wyglądają jak obraz pollocka. zdarzają się
lasy jeziora góry. może za tą znajdziemy nasz
cel
.
Choć ogólny styl i klimat nawet mi podszedł.
ps. a propos 'zarzutu' w komentarzu autora. Myślę, że to nie tyle strach, co zdarzają się teksty
nad którymi trzeba dłużej pomyśleć, dać sobie /odbiorcy/ czas na strawienie, przetrawienie.
Sama wracam tu któryś raz z kolei.
pozdrawiam
Wydaje mi się, że rozumiem czemu Kraków piszesz tu z małej litery- chyba, że się mylę i jest to przeoczenie? Jeśli użyłeś małej litery świadomie, to jestem na tak.
Podoba mi się zabieg - konduktor ma dla nas coś nieoczywistego a potem fraza z prośba o bilety. Pokazuje to ładnie charakter podmiotu lirycznego- sarkastycznego malkontenta :) buduje nastrój wiersza