każdy dzień to niekończąca się batalia
na dzień dobry podrywa w kolejne starcie
telefoniczny komunikat automatycznej sekretarki
telekomunikacja polska
znowu brak wpłaty
do kurwy nędzy
kurwa
stajesz na arenie w szarówce dnia
po nocy która nie dała wytchnienia
po nocy która wyje jeszcze grzesiukiem
po nocy która skonała o czwartej nad ranem
najebana w trzy dupy w złudnym szczęściu wizji
że świat okaże się mądrzejszy od ciebie
wyśle swoich umyślnych
i poprosi o rozejm
gołębie serce
ni chuja
pijesz frontowe
by nie czuć ciężaru
spojrzeń z trybun koloseum
nim zginiesz jako wieczny gladiator
co jakiś czas dostąpisz zaszczytu
występując jako wolny obywatel
w wyborze cezara i świty bałwanów
potem won
w społeczną przynależność
szarych zjadaczy chleba
pitowych rozliczeń
statystyk obopu
w kajdanach kieratu
na udeptanej ziemi przodków
przy kciukach skierowanych do dołu
zaczerpniesz siły i pogardę dla śmierci
ze strzępków słów jedynej modlitwy
jako w niebie tak i na ziemi
po wymazanie z kartotek
umarłych za życia
Pozdrawiam Eliza
wulgaryzmy podkreślają wzburzenie, bezsilność... - tak je odbieram