mówiłaś
nasza miłość przetrwa
dziś wyjemy jak kojoty
na sali rozpraw
obnażeni do kolonoskopii
przez tę żmiję
która nagotowała kompotu
z suszonych jabłek
tamtego drzewa
pozostały ogryzki
z naszej pierwszej randki
i choć dałaś na trzeciej
nigdy cię kurwa nie zapomnę
w widoku jabłoni pod którą spadłaś
przy samej dupie odrąbię rękę
sięgającą po grzeszny owoc
w przystupach
Tak sobie myślę, że za jakiś czas wejdziesz w wiersz i będzie ewoluował, ale jeszcze nie teraz.
Pozdrawiam