(Pani Grażynie Jagielskiej)
- po lekturze MIŁOŚCI Z KAMIENIA -
codziennie jedna przyjemna myśl
albo jeden – schowany w głowie -
powód do ulgi;
taka terapia dla umysłu
na wypadek gdyby nie każdego dnia
udało się znaleźć nową przyczynę zadowolenia
można i wolno pomyśleć o tym samym
co wczoraj, przedwczoraj itd. - aż do granic prolongaty -
ta zostanie udzielona albo nie
ale trzeba się starać
wykombinować w końcu coś nowego
tak jest bezpieczniej – chyba...
do kompletu uważne baczenie na to aby za dużo nie myśleć
a przynajmniej nie o śmierci
co gorsza nie własnej ale Jego
tego kogoś kogo kochasz
i jeszcze długie – i zaskakujące zwrotami akcji – rozmowy
wymiany cierpień ze współtowarzyszem kuracji
wszystko z perspektywy ławki z widokiem na rzekę
która – jakoby – nie powinna być wyjściem awaryjnym
no no :) Evit-ka proszę jaka odmiana. Osobiście nie pasują mi do Jagielskiej takie określenia jak :" baczenie", "jakoby" ( po prostu mi burzą ją jako kobietę taką żywą z krwi i cierpienia)- tekst nie wiedzieć dlaczego kojarzy mi się trochę z wierszem Barańczaka pt. Grażynie. Trochę bym pomajstrowała w wersach, gdzieś coś jeszcze może powyrzucała, ale ciekawie i tak refleksyjnie. A poza komentrzem - książka rewelacja ? Czy niekoniecznie? W skali od 0-10 ??
Zgadzam się z Pauliną. Końcówka łądna. Dobre zamknięcie tekstu,a le fakt, coś wyrzucić, coś poprawić i.. dać troszkę środków poetyckich bo to za dosłowne jest momentami.
zatem kompletny (zresztą też do kompletu) jest to wiersz, albo ja kompletnie nie wiem co mówię, czyli kompletnie jestem sfiksowany (można mylić z zakompleksionym)
szanta
czy Ty jesteś orzeł, jeśli nie anioł, czy Ty jesteś wrona (jeśli nie orzeł, czy anioł). w każdym razie masz swoje, czy nie swoje, ale skrzydła, które nie wystarczy mieć, tylko trzeba jeszcze używać/wykorzystywać (oczywiście w locie po niebie i do nieba), choćby się miało rozbić/upaść, ale jaki już spaść, to z wysokiego konia
czy Ty jesteś orzeł, jeśli nie anioł, czy Ty jesteś wrona (jeśli nie orzeł, czy anioł). w każdym razie masz swoje, czy nie swoje, ale skrzydła, które nie wystarczy mieć, tylko trzeba jeszcze używać/wykorzystywać (oczywiście w locie po niebie i do nieba), choćby się miało rozbić/upaść, ale jaki już spaść, to z wysokiego konia