Lis czujnie zerkający spod korzeni drzewa, wiewiórka na gałęzi,
gile i sójka wśród liści
Taki mały prezent dla syna od ojca
cały pokój zajmuje kolejka służy bystremu dziecku o blond włosach
do przewozu chałaciarzy do obozu
zrekonstruowano trakcję tunele mgłę w Alpach tory rampę
dworzec w Marienheim na cześć św. Maryi
oczekującej dzieciątka jej to kiedyś odmówili schronienia
moi przodkowie
i ja teraz Chaim którego imię znaczy „życie”
za karę zostanę ubrany w pasiaki niebiesko – białe
stanę się pensjonariuszem ogrodu zoologicznego
„Hokus Pokus, Czary Mary” czekam na bocznicy na przeładunek
do uzdrowiska przez góry lasy za druty
stamtąd nikt nie wraca a porządni Niemcy nie muszą
spłacać weksli
Chaim 1943
Boi się swojej twarzy
boi się swego imienia
śpi z otwartymi oczami
w głębokiej jamie cienia
Zapomniał słowa: jutro
śpi z głodu dziurą w brzuchu
śpi jakby schowany
w swoim własnym uchu
1953
Zastanów się tylko nad konsekwencją użycia wielkich liter, w pierwszym wersie na początku nijak mi wielkie T nie pasuje.