Leśną drogą rozgniataną tysiącem wahań
spacerujemy w tę i z powrotem.
Przejść kałużę, czy za morze uciec
mówią, że Bałtyk to też kałuża,
ale tam las będzie kosztowną
euro przyjemnością.
Toniemy w dylematach jak ptaki
na wysokim bezlistnym już drzewie.
Czarne, rozkrzyczane stado
rozsiadło się wokół zielonej jemioły
niczym w parlamencie
przeskakują pomysły
z gałęzi na gałąź.
Jemioła truje, podsłuchuje jak konfident
ale można się pod nią całować
na szczęście.