marząc o lądach
rejsach w nieznane
jeszcze żyję
czy na bezludnych wyspach
olewanych tropikalnym deszczem
w oddechu godnym kalahari
zachowam resztki gliny
podziwiając cipolągi natury
zakwitłe w białe noce
pijackiej zwidy
na pustym stole
tylko sterta makulatury
rozszczepione poetyzowanie
i tylko jedna kochanka
ot tak na dobranoc
wypełni rolę
publika
szklanego ekranu
złuda w realnym omamie
i nie mam już kół ratunkowych
nie mam siły przebicia
ze zranionym piórem
pozostaje mi śnić
łzy ronić nad tym
co jeszcze
krwawi
nie mam siły przebicia/ tutaj urwałabym i już...
Natomiast kupiłeś mnie fragmentem: /podziwiając cipolągi natury
zakwitłe w białe noce
pijackiej zwidy
na pustym stole
tylko sterta makulatury
rozszczepione poetyzowanie/ - świetne:) !