w oddechu poranka
przyodziana w resztki
szlafoka poprzedniego
zaczynasz pierdolić
od dupy strony
myślałem że jest
kapitał na dalsze
za tych parę balang
ustawiasz przed ścianą
przeładowany zamek
ty i twoja skrzynia
bezozonowa dziura
wady wrodzonej
i to już nie jest muszelka
to opaska na oczy
jak ostatni szlug
przed amen
ja też pragnąłem
niedotykanych ramion
motylich skrzydeł
wiersza