Czas zabrał zapach dzikiej mięty i bażanty
nie plamią ośnieżonych, bagiennych łąk,
telejus orion niebieści się nad Wilanowem
a nitkowate padalce nie straszą z wycieraczki.
Patrzyłam w oczy łoszy, gdy jej młode
skokami w bok przemierzały świat,
teraz ogień z kominka sąsiada odbija się
plamą w oknie, lornetka poszła w kąt.
Uciekłam z miasta a ono mnie doszło
hurgotem ciężarówek wożących piach,
zasypały widoki, granie świerszczy i żab
wygoniły jaszczurki, zapach ziół i słońce,
mury można stawiać cztery metry od płotu.