wybacz moja święta
lepiej nie mogłem tego spierdolić
mam do wieczności mniej niż dwa kroki
twój kwiat
rozrósł się na trzy
i czasem podlewam
gdy kona ja też
nie próżnuję
sprowadzam następne
podobne tobie
i kręcą
włoskie lody
watę cukrową
cokolwiek
makaron
przypomina mi ciebie
widokówka z rucianej nidy
wędkowanie w orgiach
z joko ono
wiem
dzieło sztuki
nie musi być wierszem
może być pustelnią
dla jana gołosłowiem
ale żeby je dokończyć
musi być zdeptane
stopami wiernych
a gdy rozmijam się z prawdą
tęsknię za moją pierwszą
która wyrzeźbiła plan
i którą zostawiłem
w świetlanej wieży
by rozłożone płótno
złapało oddech
na tacy