Niósł na barana szczęście,
przyszłość ubraną dziś w suknię koloru ekri
zmaltretowaną weselnym szaleństwem po świt.
Drogą pod górę upstrzoną brokatem jaskrów
podążali wolno w kierunku kapliczki
na szczyt, bliżej Boga i zasięgu.
Szeptali obietnice niczym różaniec, w kółko
zapewniali, że już na zawsze.., już nikt inny..,
planowali gdzie postawią kufer, zaparkują łóżko,
pili szampana we dwoje wtuleni w marzenia.
Zapach łąki koił zmęczenie,
śpiew ptaków pieczętował przysięgi
od dziś na całe życie
wspólny dom i drzewo i syn,
wyzwania w obliczu wschodzącego
razem.
Warto jeszcze wiersz dopracować.