Pod kapliczką

el-rosa

Niósł  na barana szczęście,

przyszłość ubraną dziś w suknię  koloru ekri

zmaltretowaną weselnym szaleństwem po świt.  

 

Drogą pod górę upstrzoną brokatem jaskrów

podążali wolno w kierunku kapliczki

na szczyt, bliżej Boga i zasięgu.

 

Szeptali obietnice niczym różaniec, w kółko

zapewniali, że już na zawsze.., już nikt inny..,

planowali gdzie postawią kufer, zaparkują łóżko,

pili szampana we dwoje wtuleni w marzenia.

 

Zapach łąki koił zmęczenie,

śpiew ptaków  pieczętował przysięgi

od dziś na całe życie

wspólny dom i drzewo i syn,

wyzwania w obliczu wschodzącego

 

razem.

el-rosa
el-rosa
Wiersz · 4 kwietnia 2013
anonim
  • Ata
    "po świt" - wg mnie niepotrzebnym dopowiedzeniem, urokliwy klimat :)

    · Zgłoś · 11 lat
  • el-rosa
    Dziękuję Agato, może i dopowiadam ale chciałam podkreślić porę dnia i takie specyficzne zmęczenie po całonocnym weselu, przemyślę sugestię.:)

    · Zgłoś · 11 lat
  • Ir
    "...podążali, szeptali, zapewniali,planowali, pili" - trochę za wiele tego li...li...li.
    Warto jeszcze wiersz dopracować.

    · Zgłoś · 11 lat