splinię Się nad ozorem listu figowego nim wyliżę ranek

ARS TO od tyłu sra

 

***dla A.

***

Każda prawda jest jak owoc,

 który, kiedy jest zielony,

 zwie się paradoksem,

 a kiedy dojrzały—banałem

(Louis Veuillot)

 

nie nie jestem łzy na ciebie tak

sobie chybam o-kropl-nie bo chy-

-biłem idąc w cel teraz mam tylko

 

celę aż do nie wiem skąd zieleń

jest kwaśna młodością dojrzałość

przesłodzona aż mdli smaku gnicia

 

nie odważam się znać chcę się

 

skruszyć rzeczywiście i mówię oddycham

rytmami kropel szybiąco pomieszkuję

w zapadłej dziurze łóżka dla dwojga

 

usiłując się wpasować w wyprofilowane

 

wygniecione śladem przez ciebie zużycie

w materacu próbuję niejednokrotnie wzmagać

nacisk tam i z powrotem bo lubiłem być

 

górą a potem obok upadam ciągle

 

analizując jak to znosiłaś niewymuszonym jednak

uśmiechem aż tak pamięć nie przewartościowuje

tego co zauważone po wszystkim należy otwierać

 

oczy by wzmóc w sobie potrzebę światła i ubieram co

 

pod ręką lub w okolicach łóżka wychodzę

by się wpasować w dzień znudzony kolejnymi

podobieństwami sformułowania powtórzeń bo

 

to (jak mówią) stwarza prawdę odświeża ją jak i ja czasem

 

dla potrząśniecia łbem kpię sobie z myśli przesmuconych

unikając banału na temat tęsknot których właściwie nie trzeba

po raz enty podpierać przenośnią analogią metaforą cytatem

 

skoro woda skoro ona sobą nadal

 

kapie z kranu na dal echa i przyzwyczaja

monotonią do taktu do rytmu kołysanki

i do myśli o zużyciu milczeć nie sposób

 

pomieszkuję bywam wybywam  od do

 

czasem w nieokreślenie miary w wymuszony spontan

adrenaliny w eureki chwilowe światła odbiciem czkawki

(bo najprostsza  i bezpośrednia w skojarzeniu) umiejętnie

 

chroniąc przed zimnem wcielam hibernację i nie wiem

 

czy aż tak bardzo potrzebuję iluzji innego świata 

drugiego życia zbawienia czy zakupu bułki za resztkę

swoich dochodów jeżeli widokiem  z łóżka dochodzę

 

w  kibel a świat mam u wezgłowia właściwie nieco nad

 

jedynym oknem teraz bywam jedynie pomiędzy przebłyskami

ucieczek z konkretu w depresję materaca który kiedyś miał

kształt równiny czytam sobie ucieczki podróże blagi wypełniam

 

czcionką kartkę i już nie wiem co chciałbym ci

 

powiedzieć czarnym na białe świadomy że są kolory

nawet gdy coraz bardziej nie wiem o czym milczeć

gdy słowo bez znaczenia a jednak pozwala oddechom

 

mieć iluzję melodii a jeszcze  niedawno umiałem śpiewać

 

pod prysznicem kolekcjonuję nieczystości w nich mi czasem

bezpiecznie i czas pozwala się wstrzymać wiarą że na gównie

da się wyhodować kwiat który może ktoś zerwie i zostawi

 

pod twoimi drzwiami zamykam oczy dość często bo

czy paradoks czy banał to prawda ma w powiekach

przeszkodę boleć zaczyna

 

nieco później

ARS TO od tyłu sra
ARS TO od tyłu sra
Wiersz · 12 kwietnia 2013
anonim
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Nie jest żle - a już na pewno nie najgorzej , bo zawsze są ludzie , co mają gorzej - czasem nawet nie wiemy , nie dociera do nas , jak gorzej gorzej mają od nas .
    Ale , jakby to powiedzieć ... trochę więcej kondensacji .
    I może garść neologizmów-kalamburów , palindromów-dromon-ognia greckiego ? ... analogii brzmieniowo znaczeniowych z różnych dialektów narzecz na okrasę ?

    · Zgłoś · 11 lat