nadal rozłażę się mała barokiem i tyle i sam to widzę i słyszę potrzebą gniota bo to lepsze niż strach
1.
humanitarny kat choćby taki jak pierrepoint ten ostatni
ze sprawnych i ludzkich albo jedyny któremu zależało
na jak najszybszym wykonaniu i dokonaniu pętli
na szyi miał podobno talent muzyczny można rzec
że śpiewająco wygrywał ulgę na kręgach zbrodniarza
ponoć prawie bez bólu by błyskawiczny spadek tonacji
i palpitacja epileptycznego rytmu sama sama z siebie
wyciszała ulgą i wbijała tuż nad ziemię grawitaktem
w skazanego albo najbardziej przewidywalnym
ze skojarzeń ciągnąc wątek z powyżej przeciągała
w niż między niebem i ziemią właściwie pomiędzy
na chwilę wygrywając
środek u wagi
2.
widownię usadzała dla widoku i świadectwa melodyjności
jednostajnie szeleszcząc po wstępnym stuku aż do ustania
wahadła kołysanki na sznurze jak to jest nie wiem nie wiem
nigdy nie wisiałem tak chociaż gdyby przesadną pętlą nawiązać
do trzepaka albo drążka w wojsku gdzie należało wyskoczyć podciągnąć się
dla haustu z braku podłoża dla pleców w niebo wymykiem w sufit to
w okolicach między łopatkami odczuwać dało się jedność z chrystusem
tylko bezmyślnie bez znaczenia cierpiąc wiadomo wysiłek ponad
granicami możliwości prowokuje do porównań ponad miarę
a pierrepoint
angielską flegmą
3.
wyliczał wyobliczał sznur i pętlę adekwatną do wzrostu przyszłego
wisielca a trzepak i drążek to nie krzyż tylko różne formy młodzieńczego
wysilania wewnątrz czworoboku niech tam że ku niebu by zaburzyć
przyciąganie ot przeciąganie przez nieznane zapętlenie mam w głowie
chłodne ślady twoich palców
gdy mi zarzucałaś
ręce na szyję kto by pomyślał
że dotąd zaciskając i luzując
krawat będę miał w głowie pamięć
4.
oczy zamykać nadal mi się udaje i rozpoznaję różnice dotyków
co rzeźwią jednak nadal po latach tu nic nie pozostaje tylko banalne
podsumowanie że nadal nadal nadal żadna nie ma takiego chłodu
na opuszkach jak ty nic prostszego nie mam w głowie między liną
i poczuciem linii palca dłoni w ustach nadal papieros standardowy
w oddaleniu miazgę jak echo od słyszących mój monolog że było już
było już mówili pisali śpiewali i na murach wiem bełkot tak nadal bełkot
jak beknięcie po bełcie siarczanym oddechem i cokolwiek wiem
i sam wyciągnę z kieszeni dziurawych dla puenty będzie tylko
niepotrzebnym niebotrzebnym nie-bo-tak-tem nadal wstępem
występem występkiem przedłużaniem bo jakby nie było
puentelką
5.
dyndam
nadal zamknięty nadużyciem nadal w prostokącie
i w puencie wysilonej jak oddech u kresu mówią
należy być klarownym i nie wysilać się myślami
mówią i milczą a mnie boli świadomość że krawat
od ciebie z londynu trzymam
w lodówce dla ochłody
i niech mi zarzucą
że rzadko noszę i się zanoszę i że
dopowiadam i nie daję miejsca jest
moje jak trzeci krąg szyi
albo zapiekłe nieeleganckie zapotrzebowanie na kalkę
choćby i kaleką dniję dniję nocuję się i wyglądam jutrem
wytrzępię dywan bordo z tadż mahal a potem spróbuję być
przekątną
nie wiem po co może dla wyprostu albo aby
w końcu skończyć aby nadal mieli się z czego
natrząsać i czego czepiać wyliczając wszystkie
prawie moje wykuśtykane grzechy
poetyckie choć przecież akurat
akurat tutaj
6.
wiersza nie ma nadal
a jedynie ugniatanie
uciskanie gardła
skrawkami brudnopisów
nie patrz i nie płacz
bądż we mnie wreszcie
cicho