w jednej nocy na drugą
na skraju wiosny
czają soki poczęte morele -
a my?...
niezdarnie próbujemy
dopasować się do siebie
po raz pierwszy – któryś tam – ostatni
niczego nie można wykluczyć
stojąc na skarpie przy rzece/ przyrzeczeń?
tu wyobrażenia kroczą dostojnie – powoli
całe godziny więzione w gąsiorku od wina
przejściowo przeznaczonym na łzy
rozkoszy? - rezygnacji? - w każdym razie na r -
nawet miłość zgubiła drogę
z prostym pytaniem:
ile jeszcze dla ciebie znaczę? -
zawieszonym na końcu języka...
i czy na pewno – tu teraz -ty i ja
czy raczej on – przywołany przeze mnie
ona – wymarzona przez ciebie
dotąd przemilczani na pamięć
sam już nie wiem, czy pierwsza zwrotka to jest taki (raczej nowatorski) zabieg, (bądź) że niby pod wpływem…, kiedy mimowolnie i po prostu narzuca mi się takie, bądź temu podobne odczytywanie:
w ciągu jednej nocy na drugą / z jednej nocy na drugą / jednej nocy na drugą /
na skraju wiosny
puszczają soki poczęte morele -
a my?...
co nie znaczy, że tak jak jest nie może, a nawet powinno być. bo może znaczyć, że to tylko ja jestem do tyłu, przynajmniej w niektórych sprawach. ale też w niektórych sprawach chętnie godzę się z tym, że jestem za czymś, a właściwie za kimś daleko w tyle
w ciągu jednej nocy na drugą / z jednej nocy na drugą / jednej nocy na drugą /
na skraju wiosny
puszczają soki poczęte morele -
a my?...
co nie znaczy, że tak jak jest nie może, a nawet powinno być. bo może znaczyć, że to tylko ja jestem do tyłu, przynajmniej w niektórych sprawach. ale też w niektórych sprawach chętnie godzę się z tym, że jestem za czymś, a właściwie za kimś daleko w tyle