Budzą się obok siebie każdego poranka,
Gdy ona wstaje czasem na stole czeka już filiżanka
I jego uśmiech promienny
Wzrok jeszcze troszkę senny…
On łapie ją w ramiona i obejmuje mocno
I pomyśleć, że kiedyś marzył
By choć mógł jej dotknąć
A dziś każdego dnia ma ją przy sobie
Rozmawiali ostatnio, że chcieliby być razem
Nawet w grobie
Każdy ich gest jest przepełniony miłością
A chwile spędzone razem niepojętą radością
Mimo, że na co dzień właściwie tylko się mijają
To pod koniec dnia do siebie wracają
I właśnie pewnego wieczora
Gdy stygła na stole kolacja
Ona pomyślała:
Uszczęśliwia mnie taka Stagnacja
Rozmawiali ostatnio, że chcieliby być razem
Nawet w grobie"
Hmm, "dziś...każdego dnia...ostatnio" - zastanawiam kiedy to własciwie rozmawiali: dziś czy onegdaj.
Tekst beznadziejnie częstochowsko zrymowany, banalny do bólu.
Każdy wers od dużej litery, chociaż interpunkcja na to nie wskazuje.