Puściłem tyłek sensu życia. Orgazmu nie było
Wchłania mnie to metro. Codziennie
wchodzę do niego jak w jelito węża;
całkiem samowolnie na wzór mi podobnych
szkodliwych gryzoni. I nie żebym myślał,
że człowieka od szczura mogą różnić tylko
malunki aniołów, sztuczne teogonie,
czy słowa kreślone (na toaletowym?)
nietrwałym papierze. Zresztą,
o czym ja piszę? Wiersze? Zbędna
philosophia pauperum. Pełna tanich
wzruszeń i rzekomych cudów.
Nie przeproszę także za to, że nie żyję
jak asceta albo hedonista, ale
wślizguję się we wnękę. Przecież
od zawsze byłem tylko czarnym
baranem w wilczej skórze bez żadnych
perspektyw na brak śmierci oraz ze
szczurzą wiarą i twarzą, chociaż
czasem widziałem mistycznego diabła
po spłukaniu klozetu, kiedy urzekana
woda przestała się pienić, ale chyba częściej
widzieli go we mnie i na mnie postronni.
O czym już zresztą pisałem w wersie
szesnastym, pisząc swoją philosophię
pauperum w zatłoczonym, ciasnym
i dusznym metrze, które hamuje
na moim przystanku. Tytuł
wymyśliłem w trakcie, a cały ten utwór
zostawię z biletem co atrakcyjniejszej
wchodzącej kobiecie. Niech poda go
dalej. Tym, dla których jestem
jak robot. Robotnik. Nikt. Ocierający
się złodziej powietrza, który wysiada
z metra jak z żywota i czuje ich
ulgę.
(taka tam proza poetycka bardziej, niż wiersz - będę tu sobie wstawiał "wiersze" z mojego tomiku. W tej branży to nawet uczciwość)
nietrwałym papierze."
..................mały rympał - chyba tak winno być:
"kreślone na (toaletowym?)"
"Wchłania mnie to metro. Codziennie wchodzę do niego jak w jelito węża; całkiem
samowolnie na wzór mi podobnych, szkodliwych gryzoni. I nie żebym myślał, że
człowieka od szczura mogą różnić tylko malunki aniołów, sztuczne teogonie,
czy słowa kreślone na (toaletowym?) nietrwałym papierze. Zresztą, o czym ja piszę?
Wiersze? Zbędna philosophia pauperum. Pełna tanich wzruszeń i rzekomych cudów.
Nie przeproszę także za to, że nie żyję, jak asceta albo hedonista, ale wślizguję się we
wnękę. Przecież od zawsze byłem tylko czarnym baranem w wilczej skórze bez żadnych
perspektyw na brak śmierci oraz ze szczurzą wiarą i twarzą, chociaż czasem
widziałem mistycznego diabła po spłukaniu klozetu, kiedy urzekana woda
przestała się pienić, ale chyba częściej widzieli go we mnie i na mnie postronni.
O czym już zresztą pisałem w wersie szesnastym, pisząc swoją philosophię
pauperum w zatłoczonym, ciasnym i dusznym metrze, które hamuje na moim
przystanku. Tytuł wymyśliłem w trakcie, a cały ten utwór zostawię z biletem,
co atrakcyjniejszej, wchodzącej kobiecie. Niech poda go dalej. Tym, dla których
jestem jak robot. Robotnik. Nikt. Ocierający się złodziej powietrza, który wysiada
z metra jak z żywota i czuje ich ulgę."
trochę tendencyjny manieryzm "narzekactwa", beznamiętności i samookaleczania intelektualnego w egzystencjalnej otoczce przyrównanej w pewnym momencie do
szczura - a szczury jako inteligentne, czyste i kochane, raczej mają gdzieś sztuczne
twory pod tytułem: "anioł/bogi", są pozaempirycznym kreśleniem szczurzej egzystencji.
tekst czytało się nie najgorzej, choć są momenty przeintelektualizowania
no i byłbym wdzięczny za objaśnienie tytułu
Musisz rozwijać swój talent Rafale Robercie.