wyręczając sonatę kwintami się uNOSzę

ARS TO od tyłu sra

* pianistce

D. v. M.

                                        przed koncertem

 

 

1.

                                          (jednak addagio w uwerturze)

 

ciekawe czy wiatr wzbudza

prócz włosów twoją zazdrość

przypatrz się co robi drzewu

ono ma więcej niż

 

dekurię palców wliczając

gałęzie i liście przewodzi

centuriom kohortom legiom

ty masz dwa manipuły

 

niekompletne zjednoczone papilarnie

rozczapierzające oczy nutami

na sztorc i w poprzek trzeba zamknąć

wizję by uszy-

 

-ćććć to wiatr to wiatr to jednak

wiatr traktuje drzewo wybitnie

instrumentalnie jak cezar jak ty

fortepian zobacz powietrzny

 

2.

 

                                     (alle-gro-m)

 

imperator wypuszcza na pierwszą linię

trzy raptem dolne gałązki na zwiady na

zwidy trzy raptem grzeszą grzechocą

szszszszszszszszyk armii jeszcze w postawie

zasadniczej zasadza się czuwa szczytowe nieśmiało

 

przebierają  muskane w plusk z liścia na liść

kołyszą po czole (przechylam głowę na

prawe ramię oka

wierzchołek widzę lewicą) przymrużam

 

ujęcia próbuję wyręki z wysuniętym językiem

aby pojąć deszcz co kapiąc kapuje w klasycznej

scenerii rozczuleń widać zawarto pakt między

rozwianiem i kroplą kroplami rytm wyrzuca

 

 

3.

 

                                         (menuet przebiera dłońmi)

 

serię werbli werbalnie rzecz ujmując cicho

zastygam (nie jestem z soli choć solą w oku

tkwię usadzony przechodzącym przygodnym)

rozpuszczony pomiędzy uderzeniami świadomy

że moknę i że drażnię oczy i krople dygresjami

ociekam zmieniam

 

wers i strofę wiatr-augustus gwiżdże na werble

ad augusta per angusta ad augusta per angusta

zanim się rozszerzy szyk na zakręcie przywołuje

 

wierzchołki do głosu nie tylko jak u mnie

monotonne trzy akordy z lewej ręki w jeszcze

za-echanym forte muskają mlaskają kursywą

 

4.

                                 (allegro ronduje wariacją)

 

od niechcenia doły werble ciekną nie zdążyłem

zmoknąć wiatr doszurał do lewej flanki dysharmonią

centrum nie wybucha wyba-usza gubiąc pretensjonalne

ełl i Się

w fortissimo prawego skrawka oka moment

 

werblii  lewa flanka liściastych przywodzi

na myśl ruch kciuka cezar czasem słucha

pospólstwa gubię się w kciukach czekając

szczękając na skutek pod wiatr naciera

 

centrum we władaniu przekłada się

chwilami z właściwą prawicą głowa na ramieniu

kark drętwieje wylaniem nut deszcz się wydostał

z odwodu rytm wypływa szusem na prostym

schemacie prawo-lewo-góra-dół-solo-i wzespół-

-na przemian-i dysakord czoło ocieram o ramię

 

5.

                                          (andante  kusi sonatę

                                                w da chiesa kapiąc dłońmi)

 

w sonatinie interwałów między szańcami

stawiam czoła rozdęty alikwotem

na ramieniu siniak sugeruje pleonazmy i brak

 

retorycznej puenty a wiatr poddał się

bez zająknięcia  zazdrości ci włosów i

zaskoczył w sza-sza-sza-

sza-rości-sza-

 

na-oścież zagraj na czole odciśnij

 

klawisze zasiądź rozwiej papilarnie

wątpliwość bo wiatr póki co

 

odegrał się na mnie wiejąc

z rękopisem

(gdzieś tam pewnikami but-

 

-wieje)

ARS TO od tyłu sra
ARS TO od tyłu sra
Wiersz · 27 kwietnia 2013
anonim