Zaułek

Bodek

Trzepocą słowa dokoła tak banalnie,
jak skrzydełka przepiórek i cietrzewi:
ktoś z samego rana cały swój arcydzielny zmysłowy pocałunek
pozostawi na pośladku prostytutki.
Z gracją prastarych opowieści o Artemidzie nie zdąży zmierzyć się byle wąsacz.
Opuściwszy alkowę przeniesie pocałunek
jeszcze nie odżałowany na pulchną i kochliwą twarz z okna dmuchającej papierosowego dymu kółka pani magister. Jej uda
wstawione w sztywną, drewnianą framugę rażą zaufaniem do przelatującego gawrona.
Zaułek.
Bodek
Bodek
Wiersz · 29 marca 2001
anonim