Ze zlotu przywiózłszy ciałko wymęczone,
ocieram łzami nasiąkłe powieki.
Nim znów was ujrzę miną całe wieki
- na poprawę humoru pacnę dla was sonet!
Za wszystkie pomysły wasze poronione,
za „Niebieskość”, ognisko i za piwka rzeki
bez takich ludzi świat byłby kaleki,
choć żeście mi całkiem zużyli przeponę!
Estel szybkę zjadła (nie było talerzy),
Ewa nadal nie wie, gdzie Ostrzeszów leży,
dziabnęłam Cugla w cycka koślawym paluchem.
Gdy to wszystko wspominam ryjek mi się szczerzy,
lecz powiedzcie sami: czy ktoś nam uwierzy,
żeśmy na tym zlocie pacnęli rzeżuchę?