Idę dziś,
niespiesznie,
lecz w drogę!
choć jeszcze nie domykam drzwi, a zmierzcha,
choć jeszcze za szparą w skrzypieniu świst starych biegów,
co w galopie po pięcioliniach wzlotów,
koni, najpiękniejsze się wydają.
Z ich grzyw wyczesałam już wspomnienia,
pozbawiłam złudzeń i żalu,
nie zadrga już w gorączce lata powietrze między nami,
słodkością lepiąc nas do siebie sokiem malin.
Odcięłam się od spełnień,
i tego, co niewydarzone,
od szeptów i wrzasków posłańców,
Hermesów z wieściami-porażka? Znów górą?
I nie będzie ni Temida ważyła,
czy spełnioną chwilą to życie,
co pozostawiam za plecami,
co odbija się echem wspomnień
-to już za nami.
Idę dziś,
niespiesznie,
stawiając pierwsze ślady stóp na piasku, jak dziecko,
powstając z klęczek.